Geoblog.pl    regattapl    Podróże    Bałkany: Chorwacja, Bośnia i Hercegowina, Czarnogóra, Słowenia    środa- Zabliak -> treking -> Virpazar
Zwiń mapę
2010
08
wrz

środa- Zabliak -> treking -> Virpazar

 
Czarnogóra
Czarnogóra, Virpazar
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 1446 km
 
Wstaliśmy rano, szybka toaleta i wyjechaliśmy z pola, płacąc 3 euro za osobę za noc. Zostawiliśmy samochody niedaleko wejścia na szlak, przy drodzę, nieopodal płatnego parkingu. Mieliśmy w planach trekking po Durmitorze. Wejście i zejście na najwyższy szczyt (Bobotov Kuk 2523 m n p m) zajmuje ok 10 godzin, więc nie ulegliśmy temu szaleństwu. Wybraliśmy się do Ledena Pecina (Lodowa Jaskinia), ok 5 godzin w sumie w obie strony. Niestety nie dotarliśmy tam. Szlaki i rozejścia są bardzo kiepsko oznaczone i w ten właśnie sposób dotarliśmy na dwutysięcznik. Trasa bardzo ładna, cały czas widzieliśmy jak na naszych oczach oddala się i maleje Czarne Jeziorko, które obeszliśmy poprzedniego popołudnia. Zboczyliśmy z trasy, którą planowaliśmy, ścieżka robiła się coraz bardziej stroma i trudna. Na pewno szliśmy szlakiem, tylko nie tym, co planowaliśmy. Niestety nie mialiśmy mapy, tylko zdjęcie mapy, brak oznaczonych czasów przejść. Trasa do jaskini miała być łatwa i przyjemna, ale ta, którą właśnie podążaliśmy, niestety nie należałą do najlżejszych. Dotarliśmy na szczyt Severni vrh. (2287 m np m). Wiał tam tak silny wiatr, że bałam się żeby mnie nie zwiał. Przysiedliśmy w kosodrzewinie i ustaliliśmy, że najlepsze co możemy zrobić, to wrócić bezpiecznie tą samą drogą co weszliśmy.
Zejście było strome i bardzo meczące. Cały trekking zajął nam przeszło 6 godzin. Pogoda dopisała, było ładne słonko i ciepło. Wszyscy byli już zmęczeni.
Ruszyliśmy w dalszą drogę, na południe, do Jez. Szkoderskiego, najpierw do osławionego mostu na Tarze, potem Mojkovac, Kolasin, do stolicy Podgoricy, a tam na obrzeżach miasta zwiedzić mieliśmy monastyr wykuty w skale.
Tuż po wyjeździe z Zablijaka zatrzymała nas policja. Oczywiście za przekroczenie prędkości. Sprawa wyglądała następująco, funkcjonariusz zabierał dowód rejestracyjny, należało pojechać do najbliższego banku, aby opłacić mandat i z pokwitowaniem przyjechać po odbiór dokumentu. Nie było to dla nas w żaden sposób do przyjęcia. Zbyt dużo czasu stracilibyśmy na takim poszukiwaniu banku. Spotkana dnia poprzedniego para Rosjan wspomniała, że policji można dać łapówkę. Niestety, tak też musieliśmy zrobić. Zaczęliśmy tłumaczyć, że my tu turystycznie, zwiedzamy ich piękny kraj, jedziemy teraz nad Tarę, że jest tu niesamowicie pięknie. Wszystkie wysiadłyśmy z samochodu, uśmiechamy się zagadujemy. Nasz kierowca pyta, czy możemy im dać te pieniadze "na mandat", bo to dla nas ogromna strata czasu poszukiwanie banku. A teraz już na pewno będziemy jechać wolniej i ostrożniej. Nasze gadanie przyniosło nadspodziewany skutek. Policjanci puścili nas, bez żadnego mandatu, bez łapówki. To było bardzo miłe :)
Dotarliśmy do mostu na Tarze, zostawiliśmy auto, aby przejść się i obejrzeć okolice, dolinę. Nie zabawiliśmy tam zbyt wiele czasu, trzeba było jechać dalej drogą wzdłuż rzeki. Trasa bardzo widokowa, cały czas przez góry, żadnych płaskich terenów! Pięknie!
Dotarliśmy do Podgoricy. Stolica Czarnogóry jakiś czas temu została przeniesiona z Cetinie do Podgoricy. W Montenegro są dwa obszary płaskie, wszędzie indziej są GÓRY. Jednym z tych terenów zajmuje stolica, drugi teren to morze.
Słońce chyliło się już ku zachodowi. Niestety w przewodniku nie było opisane wystarczająco jasno jak dotrzeć do tego monastyru. Była podana nazwa i lokalizacja w pobliżu wyjazdu z miasta w stronę wybrzeża. Trzeba było zastosować znowu zasadę "koniec języka za przewodnika". Zapytaliśmy przypadkowych przechodniów z nadzieją że mówią po angielsku. W ten też sposób zbliżaliśmy się do celu podróży. Jeden przechodzień zaproponował że z nami podjedzie kawałek, a potem wytłumaczy jak dalej jechać. Odważnie! Wyjechaliśmy już z miasta w dobrym kierunku, ale nadal nie wiedzieliśmy jak trafić w konkretne miejsce. Znowu pomocą posłużyli miejscowi. Zaczęli tłumaczyć, że trzeba jechać tam, wskazując miejsce, po czym jego kolega przytakując, wskazywał sprzeczny kierunek. W końcu zrezygnowani, zaproponowali, żebyśmy jechali za nimi. Doprowadzą nasz do skrzyżowania, na którym oni pojadą w prawo, a my mamy jechać w lewo i już będziemy prawie na miejscu. Dotarliśmy wreszcie. Było już ciemno i dość późno. Uzmysłowiliśmy sobie, że o tej porze może nikogo nie być w pobliżu kto mógłby nas wpuścić. Ale szczęście nam sprzyjało. Na ławeczce, tuż za bramą siedział "wielkogabarytowy" pop i bez słowa otworzył nam malutkie drzwi do monastyru.
Wnętrze było wykute w skale, ściany pomalowane, ozdobione obrazami. Korytarze pomiędzy poszczególnymi izbami były niskie i wąskie. Bardzo ciekawy pomysł.
Wróciliśmy bez większego błądzenia do Podgoricy aby zjeść obiadokolację. Trzeba było zadecydować, gdzie zostajemy na noc. Nasz dzielny kierowca zaoferował, że możemy jechać dalej w stronę Jez. Szkoderskiego, będziemy mieli mniej drogi na następny dzień. Zatem ruszyliśmy dalej na południe. Było już późno gdy dojechaliśmy do Virpazaru. Nie mogliśmy już szukać kwatery, namiotów też nie mogliśmy rozbić, bo mocno się rozpadało. Tym razem musieliśmy spędzić noc w samochodzie.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
regattapl
Renata Kowalczuk
zwiedziła 4% świata (8 państw)
Zasoby: 41 wpisów41 0 komentarzy0 101 zdjęć101 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
01.01.1970 - 01.01.1970
 
 
18.07.2009 - 09.08.2009