Mieszkaliśmy w wioseczce Prapetno, koło Tolmina. O. wiedziała że będę potrzebowała więcej czasu aby się dzisiaj wyspać, więc miałam dojechać do nich później, z chłopakami M. i T.
Wyspana dołączyłam do reszty. Wszyscy byli już na górze. Pogoda sprzyjała lenistwu. Jako że kilka ostatnich dni było dla mnie dość intensywne i męczące, postanowiłam tym razem trochę poleniuchować. Poleżałam na trawce na kocyku, pooglądałam piękną dolinę, potem wybrałam się na treking na pobliski szczyt. Szłam powoli, aby się relaksować a nie męczyć. Wejście na górę zajęło mi godzinę. A na szczycie pasło się stado owiec. Rozłożyłam się na trawie, przegryzłam kanapkę, poleniuchowałam chwilę na słońcu, pooglądałam rozpościerające się widoki na góry i morze w oddali.
Gdy zeszłam na dół, A. powoli kończył już zajęcia i mieliśmy zjeżdżać na dół. Wszyscy spotkaliśmy się na obiedzie. Wieczorem oglądanie filmów ze startu, piwo lub wino, rozmowy i spać.