Geoblog.pl    regattapl    Podróże    jachtostop    DZIEŃ 1- podróż uważa się za rozpoczętą
Zwiń mapę
2009
26
lip

DZIEŃ 1- podróż uważa się za rozpoczętą

 
Grecja
Grecja, Ateny
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 1902 km
 
A więc to co do tej pory planowałam teraz miało się zrealizować.
Niedziela... blady świt... Warszawa...
Renia jest już na lotnisku. Wreszcie! Teraz tylko przejść przez kontrole, wsiąść do samolotu i wysiąść w słonecznej krainie spełniającej moje marzenie.

Do samolotu trzeba podjechać autobusem. Przechodzimy przez płytę lotniska aby wsiąść do samolotu
- Jaki brzydki samolot, jaki poobijany, jaki stary!- słyszę głos starszej pani obok mnie
- tak, niby skąd? Przecież nie zderzył się z żadnym drzewem, w nic nie uderzył- myślę sobie- ale przecież nadal jestem w Polsce- pięknym kraju marudnych ludzi.

Wreszcie ląduje w Atenach. Lot był gładki a lądowanie nadzwyczaj delikatne. Odbieram bagaż. Przebieram się w lekkie ciuchy, lepsze na gorący klimat Grecji. Biorę mapki z IT i wsiadam do autobusu, który zawieźć ma mnie do portu Pireus.

Według moich informacji prom odpływa codziennie o godzinie 19:30 z Pireusu. Jak się okazało port pasażerski jest na tyle duży że taki turysta jak ja, będący tu pierwszy raz nie ma pojęcia gdzie szukać odpowiedniego promu a tym bardziej gdzie szukać kas biletowych. Na szczęście taka sytuacja jest na porządku dziennym, zatem nietrudno znaleźć mapki całego portu lub informacje turystyczną.

Dotarłam wreszcie do odpowiedniego biura sprzedającego bilety na prom Blue Starr Ferries, a zatem na podróż na wyspę Kos.

Mówię do pana za biurkiem z przejęciem, że potrzebuję bilet na prom do Kos. Pan bez emocji słucha mnie jednym uchem, by wypuścić to drugim. W tym momencie dla niego dużo ważniejszym zajęciem było zwijanie skręta.
Jest około południa. Z nieba leje się przysłowiowy żar. Nikomu nie chce się wykonywać zbędnych ruchów, nawet niezbędne ruchy kwalifikowane są jako niepotrzebne. Od pana zatem słyszę tylko tyle: "no tickets"
Jak to?! Chyba nie powinnam być zaskoczona, bo wakacje zapowiadają się jako szereg niespodzianek... mam nadzieję że również tych dobrych.
Przyznać muszę, że nieco mnie taka sytuacja zaskoczyła i zaniepokoiła. Postanowiłam nie poddawać się zbyt szybko, po co się martwić, może uda się jakoś improwizować. Martwianie się nie rozwiązuje problemów, a jedynie potrafi skutecznie nastraszyć i oddalić realizację marzeń.
- jak to nie ma- pytam- muszę dzisiaj wypłynąć z Aten, nie mam gdzie się tu zatrzymać. Tam już ktoś na mnie czeka- próbowałam coś wskórać.
- nie ma już biletów na dzisiejszy prom, wszystkie są już zabookowane. Może pani płynąć jutro lub czekać na odwołanie rezerwacji
Szybka analiza sytuacji uspokoiła mnie. Skoro proponuje mi czekanie, to może zdarza się że ludzie odwołują rezerwację. W ostateczności przenocuję u Giannisa.
- kiedy będzie wiadomo czy ktoś zrezygnował?
- może za 5 minut, może 5 min przed odpłynięciem- odpowiedział bez przejęcia- może sobie pani teraz iść coś zjeść- grzecznie mnie spławił

Nie chciałam daleko odchodzić, dlatego przysiadłam w McDonalds tuż przy jednym z wielu wejść do portu. Usiadłam przy wolnym stoliku, tuż obok stolika gdzie siedziała grupka młodych ludzi i leżał jeden chłopak- leżał na podłodze obok. Zapewne odpoczywał a z braku miejsc leżących na kanapach ułożył się na przyjemnie chłodnej podłodze.

Ponownie zmierzam do portu z nadzieją że usłysze dobre wieści-
- bez zmian- to nie były te wieści, które chciałabym usłyszeć
- to ja tu poczekam- i tak nie miałam ciekawszego zajęcia, szczególnie że miałam nadzieję nie przegapić biletu.

- jest dla pani bilet- wreszcie doczekałam się dobrych wiadomości

Z biletem w ręku poszłam, a raczej pojechałam autobusem portowym do odpowiedniego GATE i z wielką radością weszłam na pokład. Prom był po prostu wielki. Dwa poziomy garaży dla samochodów oraz kilka poziomów dla pasażerów niezmotoryzowanych. Od razu zostałam pokierowana do zostawienia mojego wielkiego bagażu.

Przechowalnia bagaży znajdowała się w części wjazdowej do garaży. Były to półki z naklejonymi kartkami z nazwami wysp, do których dobijał prom. Na szczęście nazwy podane były w dwóch językach: grecki i turystyczny (czyli angielski). Uprzejmy pan z obsługi pomógł mi umieścić bagaż na jednej z półek. Ładnie podziękowałam. "Skąd pani pochodzi?" próbował kontynuować rozmowę. "Z Polski".

Przy sobie miałam więc już tylko plecak z najważniejszymi rzeczami: dokumenty, książka, pieniądze, telefon, bluza i oczywiście aparat fotograficzny. Poszłam za tłumem w górę schodami. W holu tak samo tłum, ludzie rozchodzili się po różnych częściach promu. A ja nie wiedziałam gdzie mam iść. Bilet widniał na Economic Class. Ktoś z obsługi pokierował mnie "Up stairs". A tam dużo miejsca ale też dużo ludzi. Rozejrzałam się dookoła, przeszłam po całym piętrze i nie znalazłam żadnego interesującego miejsca do spędzenia całej nocy. Miejsca na tarasie z tyłu promu zapewniały ciekawe widoki, jednak nie cieszyła mnie myśl spędzić tam całą podróż. Tarasy z boków też zapowiadały dobre widoki. Jako że noc dla Polaka kojarzy się z temperaturą zbyt niska aby spać na zewnątrz, zatem ja również postanowiłam poszukać odpowiedniego miejsca (w pomieszczeniu). Usiadłam na schodkach prowadzących do hallu, żeby zastanowić się co dalej, gdy prom odbije od brzegu. Nie zdąrzyłam nic wymyśleć, gdy podszedł do mnie pan z obsługi, który pomagał mi zapakować bagaż w przechowalni i zapytał czy może w czymś pomóc. Więc podzieliłam się z nim moją rozterką- nie wiem gdzie mogłabym się ulokować. "Come with me". Zatem idę za chłopakiem z obsługi. Może nic złego mi nie zrobi, jak coś to zawsze będę mogła wrócić na schody w hallu... i myśleć dalej. "I finish my shift at 11 pm and we can go for a drink" usłyszałam propozycję. Tak, tak, później się z tego wymigam jakoś. Dotarliśmy do pomieszczenia o wyglądzie zbliżonym do sali kinowej. "Now you can stay here". Więc rozsiadłam się na jednym z foteli, wyjęłam książkę i zadowolona, że zajęłam tak fajne miejsce pogrążyłam się błogo w lekturze. Moje szczęście w tym przypadku nie trwało długo, bo zaraz przyszli ludzie z wykupioną miejscówką. Zatem zmieniłam miejsce- fotel przy stoliku na korytarzu, przy oknie na taras, a po lewej niski parapet na położenie plecaka.

Podróż mijała spokojnie. Trochę czytałam, trochę zwiedzałam prom, trochę spałam. Za każdym razem jak prom zbliżał się do portu z głośników rozlegał się głos zapowiadający przybicie do konkretnego portu. Za każdym też razem moja ciekawość wyprowadzała mnie na tylny taras widokowy. Port momentalnie ożywał wraz z przybyciem promu. Ludzie wychodzili z pokładu, samochody wyjeżdżały by następnie ruch zmienił swój kierunek. Ludzie wchodzili na pokład a samochody wjeżdżały. Całość wrzała około pół godziny, po czym prom odpływał, ludzie z nadbrzeża rozchodzili się w swoje strony, samochody odjeżdżały. Port znowu usypiał... Ciekawie wygląda port w Santorini. Oddzielony jest od miasta wzgórzem. Samochody jadące do miasta muszą pokonać krętą drogę wijąca się po zboczu do góry. W nocy zamiast samochodów widać tylko światła, więc sznur samochodów jadących taką drogą wygląda jak choinka.

 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (9)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
regattapl
Renata Kowalczuk
zwiedziła 4% świata (8 państw)
Zasoby: 41 wpisów41 0 komentarzy0 101 zdjęć101 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
01.01.1970 - 01.01.1970
 
 
18.07.2009 - 09.08.2009