Geoblog.pl    regattapl    Podróże    jachtostop    DZIEŃ 11- KARACHA SOGUT- KAJAKI, NURKOWANIE
Zwiń mapę
2009
05
sie

DZIEŃ 11- KARACHA SOGUT- KAJAKI, NURKOWANIE

 
Turcja
Turcja, marmaris
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 2490 km
 
"Do you like canoe" zapytał Danny gdy zjedliśmy musli ze świeżymi owocami i jogurtem naturalnym. Nigdy wcześniej nie pływałam kajakiem, więc najwyższy czas to zmienić. Danny przygotował niezbędny sprzęt i po chwili siedzieliśmy już gotowi do pływania. Szybka instrukcja i popłynęliśmy. Szybko też zmęczyło mnie machanie wiosłem. Popływaliśmy trochę. Danny musiał wracać do swoich prac na jachcie, więc postanowiłam popływać trochę sama po okolicy. Pozwiedzać pobliskie zatoczki. Powiadomiłam o tym Dannego. Poinformowałam go, że jakbym nie wróciła za 2 godziny to może się zacząć o mnie martwić i wyruszyłam z butelką wody do picia :). Kajakiem pływałam dość wolno, co jakiś czas robiąc przerwę. Po dłuższym wiosłowaniu, przepłynęłam za malutką zatoczką dalej od lądu. Bujało radośnie moim kajakiem. Odłożyłam wiosło, położyłam się w kajaku i zamknęłam oczy. Poddałam się błogiemu kołysaniu i całkowicie skupiłam się na niemyśleniu o niczym tylko o radości z cudownego relaksu. Słoneczko grzało, fale bujały, ciszę przerywały z rzadka i z daleka odgłosy przepływających jachtów a ja kołysałam się na fali... Nie wiem jak długo tak nie istniałam dla czasu i przestrzeni, gdy usłyszałam zbliżający się odgłos dingi. Uświadomiłam się że pewnie minęły 2 godziny odkąd wyruszyłam. Okazało się że minęło sporo czasu, a Danny nie widział mnie na horyzoncie więc postanowił przypłynąć. Zaczepiliśmy kajak do dingi. Taki zwykły powrót wydawał mi się zbyt prosty. Ustaliliśmy z Dannym że on będzie jechał wolniej a ja stanę na kajaku trzymając się sznura zaczepionego do kajaka. Ale mieliśmy dużo radości z realizacji tego pomysłu :)
Wróciliśmy na jacht. Popływaliśmy chwilę przy jachcie. Danny wrócił jeszcze popracować trochę. Mi się tak bardzo nie śpieszyło, nie miałam żadnych pilnych spraw. Poskakałam do wody w różny możliwy najdziwniejszy sposób. Aż wreszcie zmęczona weszłam na pokład. Zrobiłam obiad. Jak zwykle zjedliśmy na pokładzie. Po krótkiej sjeście zebraliśmy niezbędny sprzęt i wypłynęliśmy dingi aby trochę ponurkować i popływać za rybami. Zatrzymaliśmy się przy wyspie, przy której widoczne były ślady aktywności naszych przodków. Na dnie było mnóstwo fragmentów glinianych naczyń. Wyławialiśmy ciekawsze okazy oglądaliśmy i wrzucaliśmy spowrotem. Łowiliśmy muszle o dziwnych kształtach. Jedna wyglądała tak ciekawie że postanowiłam zabrać ją ze sobą i odłożyłam do dingi. Pływaliśmy, nurkowaliśmy, ganialiśmy ławice ryb lub pojedyncze okazy...
Niestety nie mam przy sobie tej upolowanej muszli. Gdy wzięłam ją do ręki aby ponownie obejrzeć już w drodze powrotnej na jacht, muszelka rozkruszyła się przy pierwszym dotyku.
Wróciliśmy na jacht. Opłukałam się z soli morskiej. Danny musiał jeszcze coś dokończyć a ja miałam wyjść na ląd po lody i owoce do lodów. Wcale mi się nie spieszyło powracać na ląd....
Zjedliśmy lekką kolację na pokładzie, potem lody. Było ciemno, ciepło, cicho... Siedzieliśmy i rozmawialiśmy. Danny opowiedział mi nieco więcej o sobie...
Urodził się w Anglii. Jego życie zawsze związane było z życiem na wodzie, wraz z rodzicami mieszkali w domu na rzece. Jak był mały ich dom spłonął. Byli wtedy na zakupach w mieście. Nic nie udało się uratować. Zamieszkali w domu swoich znajomych. Wtedy to jego ojciec zakochał się w kobiecie, która ich gościła. Postanowił opuścić żonę. Matka Dannego prosiła aby został. Rozeszli się. Mąż tamtej kobiety zaofiarował że zaopiekuje się nimi, jednak ona kochała nadal swojego męża. Po kilku latach jego rodzice ponownie się zeszli. Wtedy też przyszła na świat jego siostra. Jest od niego 10 lat młodsza. Jednak ludzie po tak długim czasie zmieniają się. W przypadku jego rodziców zmienili się na dwa odmienne sposoby. Nie potrafili się już dłużej dogadywać. Ponownie się rozstali. Ojciec poznał inną kobietę i przeprowadził się do Francji. Są szczęśliwi. Żyją, pracują, podróżują. Cieszą się sobą, razem korzystają z życia. Matka ponownie wyszła za mąż. Mają własny domek, pracę, samochody, ubezpieczenie na życie. Żyją spokojnie i bardzo ostrożnie. On ma 2 samochody w razie gdyby jeden się zepsuł. Danny opowiada tak, jakby było mu szkoda matki, jakby marnowała swoje życie, zabijana rutyną i... sensem życia, którym jest dla niej gromadzenie rzeczy a nie przeżywania czasu. Danny dorastał, poznał kobietę i zakochał się. Była od niego starsza. Miała synka. Wszyscy troje zamieszkali razem. Traktował chłopca jak swoje dziecko. Radośnie opowiadał o nim. Niestety nie ułożyło im się, rozstali się. Wtedy postanowił wyjechać. Na spółkę z kolegą kupił jacht. Wyremontował go a potem czarterował. W Turcji jest już 7 lat. Tak jak zauważyłam zna język turecki w stopniu komunikatywny.
Opowiada mi że miał kiedyś żonę- Turkę, dlatego zna ten kraj dużo lepiej niż zwykły turysta. Poznał ją w Marmaris. Pracowała w firmie kurierskiej. Odbierał od niej jakąś przesyłkę. Był zauroczony jej osobą. Chciał się z nią umówić. Nie udało mu się za pierwszym razem. Uśmiecha się teraz na wspomnienie takiego spontanicznego zachowania. Byli zakochani, szczęśliwi. Ona naciskała że powinni wziąć ślub, że nie mogą tak żyć, nie mogą zamieszkać razem, zanim się nie pobiorą. Ożenił się. Wspomina, że małżeństwo z turecką kobietą to małżeństwo z całą jej rodziną- rodzicami i wszystkimi braćmi. To było uciążliwe i trudne do zniesienia. Problemem była również jej zazdrość. Robiła mu potworne awantury z tego powodu. Po przeszło 3 latach nie mógł już tego znieść. Rozwiedli się. Ona pracuje teraz na wielkich statkach pasażerskich. Jej życie zmieniło się niesamowicie. Jako że zna język angielski dostała dobrze płatną pracę. Kupiła domek, w którym mieszka teraz jej rodzina. Nie ma męża ani dzieci. Danny cieszy się z jej szczęścia.

Danny planuje wyruszyć w rejs do Tajlandii dlatego umieścił ogłoszenie na portalu w poszukiwaniu załoganta. Do tej pory towarzyszyła mu jego siostra. Niestety wyjechałam do Anglii bo ich matka jest chora i potrzebuje opieki. On został tu, bo ma sporo pracy na nowej łodzi zanim wyruszy w rejs. Plany przewidują przepłynąć przez Morze Śródziemne w kierunku Egiptu, potem kanałem Sueskim do Morza Czerwonego z nadzieją że nie natknie się przy Somalii na piratów. Następnie przepłynie Ocean Indyjski i dotrze do Indii. Stamtąd już niedaleko do Tajlandii. Potem chce czarterować jacht i żeglować wokół wysp Malezji, Indonezji a dalej Filipiny i Papua, Nowa Gwinea. Potem co czas pokaże.
Ze smutkiem w głosie mówi, jak trudno znaleźć odpowiednią osobę na taki rejs. Boi się aby nie trafić na osobę, która przez internet wydaje się odpowiednia, ale codzienność boleśnie zweryfikuje wyobrażenia. Namawia mnie abym pomyślała nad towarzyszeniem mu w tej wyprawie. Wydaje mi się to bardzo atrakcyjne, ale moja rzeczywistość, przyzwyczajenia, dotychczasowy sposób życia sprawiają że zmiana taka wydaje się niemożliwa. Obiecuję że się zastanowię i naprawdę ochota na taką podróż staje się coraz silniejsza. Rozmawiamy. To ostatni taki wieczór w Turcji, jutro wyjeżdżam. Oboje mamy tego świadomość. To były niesamowite dni. Dziękuje mu że przyjął mnie na swój jacht, nie obawiał się przybysza i ugościł mnie serdecznie. Bałam się żeby nie być dla niego obciążeniem, żeby nie zepsuć mu jego planów. On rozwiewa moje obawy. Cieszy się że nie był sam, że miał z kim popływać, porozmawiać.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (4)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
regattapl
Renata Kowalczuk
zwiedziła 4% świata (8 państw)
Zasoby: 41 wpisów41 0 komentarzy0 101 zdjęć101 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
01.01.1970 - 01.01.1970
 
 
18.07.2009 - 09.08.2009