Geoblog.pl    regattapl    Podróże    jachtostop    DZIEŃ 13- KOS->ATENY
Zwiń mapę
2009
07
sie

DZIEŃ 13- KOS->ATENY

 
Grecja
Grecja, Ateny
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 2902 km
 
Podróż promem upływała mi bardzo sennie, jako że prawie całą drogę przespałam. Budziłam się gdy słyszałam w głośniku nazwę wyspy do której dobijał prom. Jeżeli uznałam że miejsce może być ciekawe i warte zobaczenia kierowałam się na tylny taras. Jako że nie znałam żadnej z wysp, każda wydawała mi się ciekawa i warta zobaczenia. Wyspy greckie zadziwiają mnie, są takie łyse, jakby wymarłe. Brak tam drzew, jak na skażonej ziemi, jak na księżycu, gołe skały. Gdyby nie obecność charakterystycznych białych domków przekonana bym była, że nie można tam żyć. Patmos jest nawet ładne, góry komponują się z białymi domkami. Serifos wygląda natomiast gorzej. Na nabrzeżu widać ślady przemysłu, a bliżej portu znowu biało od gęsto pobudowanych białych domków. Pozostałe tereny to łyse góry i skały, nie ma żadnego większego krzaczka. Morze Egejskie jest bardzo wietrznym terenem, na którym rozsiane są liczne wyspy. Wiatr nie szczędzi wysp i stale je owiewa więc utrudnia rozwinąć się bujnej roślinności.

Ok. godziny 13tej dopłynęliśmy do Grecji kontynentalnej. Ateny przywitały mnie gorącem i hałasem brudnej metropolii. Od razu napisałam do Giannisa, że już jestem. W odpowiedzi przeczytałam, że cieszy się bardzo. Teraz jest w pracy i zaprasza po godzinie 19tej. Zatem miałam kilka godzin na zwiedzanie. Zostawiłam główny bagaż w przechowalni w porcie i ruszyłam w miasto oglądać sterty kamieni, które są nikłym dowodem, namiastką świetności starożytnych Greków. Są przypomnieniem potęgi kulturalnej antycznych czasów. Grecy są mistrzami świata w ściąganiu turystów i ich pieniędzy w zamian oferując oglądanie sterty kamieni o których przeciętny turysta niewiele wie. Wie natomiast, że będąc w Atenach trzeba to zobaczyć. Ja również jestem wśród tłumu turystów. Spaceruję pomiędzy gruzami a towarzyszy mi jeszcze wszechobecny dźwięk chrząszczy. Ze smutkiem przyglądam się temu co widzę. Kiedyś poświecono wiele czasu i uwagi aby powstały wyjątkowe obiekty. Nakład pracy był ogromny, precyzja zadziwiająca, efekt olśniewający! Detale, dekoracje, każdy drobny element jest dopracowany w najmniejszych szczegółach. Teraz pozostały tylko fragmenty...

Tuż po 19tej znowu przybyłam do portu Pireus, tym razem już po odbiór moich rzeczy z przechowalni. Przed godz. 20tą byłam już na miejscu, czyli przed budynkiem. Zadzwoniłam do Giannisa. Od razu otworzył domofonem drzwi. W odpowiedzi na pytanie o numer mieszkania usłyszałam że czwarte piętro a tam już na pewno zauważę. Wjechałam windą, wyszłam na korytarz i faktycznie nie wątpiłam gdzie dalej mam zmierzać. Na końcu korytarza znajdowało się mieszkanie z otwartymi drzwiami, a z niego dochodziły wesołe rozmowy. Drzwi podparte były kulą do nogi, żeby się nie zamykały. Bez zastanowienia i bez żadnych wątpliwości ruszyłam w tamtym kierunku. Weszłam do mieszkania. Korytarz był dość długi jak na tak niewielkie mieszkanie, ok 4 m. Wzdłuż całej ściany po jednej stronie ustawione były plecaki podróżne, torby i inne bagaże. Obok zostawiłam również moją. Na końcu korytarza był spory pokój. Na poduszkach na podłodze siedziało kilka osób. Nieśmiało weszłam do pokoju. Zostałam przywitana serdecznie i poinstruowana: weź sobie którąś poduszkę i siadaj z nami. Tak też uczyniłam. Wysoki, dobrze zbudowany brunet przedstawił się jako Giannis a pozostali to jego goście, podobnie jak ja będą u niego nocować. Siedzieliśmy na podłodze: ja- Polka, 4 Francuzów (w tym 2 dziewczyny), 4 Czechów (w tym jedna dziewczyna), 1 Amerykanka i nasz Grek-gospodarz. Rozmawialiśmy. Każdy mówił coś o sobie, skąd pochodzi, jak podróżuje, w jakim jest wieku, dokąd dalej zmierza, czym zajmuje się na codzień. Cały czas dochodzili nowi ludzie. Gdy zebrało się nas ok 14 osób Giannis oprowadził nas po mieszkaniu. Pokazał drugi pokoik, kuchnię i łazienkę. Jak się okazało, nie tylko mnie zaskoczyła jego gościnność. Giannis został obsypany mnóstwem pytań. Jego historia jest bardzo pozytywna...
... jakieś 2 lata temu Giannis zarejestrował się w serwisie hospitality club. Wkrótce po tym napisała do niego grupa dziesięciu Polaków. Oczywiście przyjął ich do siebie. Od tamtego czasu codziennie przyjmuje gości z różnych części świata. To jest jego sposób na podróżowanie bez ruszania się z Aten. Świat odwiedza go w jego własnym mieszkaniu. Teraz nie wyobraża sobie życia bez gości. W ciągu tygodnia chodzi do pracy, jest topografem. Praca go nie fascynuje. Jego życie zaczyna się po powrocie do domu i powitaniu nowych gości. W przeciągu ostatnich dwóch lat zrobił sobie przerwę tylko na 2 miesiące, wtedy nie gościł nikogo. Rekord to ponad 20 przyjezdnych jednej nocy. Teraz przyjeżdżają nawet znajomi ludzi, których kiedyś gościł. Giannis robi bardzo pozytywne wrażenie, jest otwarty, radosny, rozmowny i niezmiernie gościnny. Widać, że faktycznie cieszy go całe to zamieszanie, które sprawiają goście. Instruuje nas jednak aby uważać na sąsiadkę i na windę. Do windy nie może wchodzić więcej niż 4 osoby, bo więcej nie ujedzie. Sąsiadka natomiast go nie lubi, bo wiecznie w mieszkaniu coś się dzieje, rozmowy, muzyka, śmiech, zabawa. Dlatego wieczorem najczęściej wychodzi z gośćmi na miasto. Na szczęście z właścicielką mieszkania nie ma żadnych problemów. Śmieje się że jest jej zemstą na sąsiadce. Zanim zamieszkał w tym mieszkaniu, żyła tu matka właścicielki. Była chora, więc opiekowała się nią nielegalna imigrantka z Rumunii. Sąsiadka podskarżyła do urzędu i kobietę deportowali.
Giannis przyjechał do Aten na studia i tak już tu został. Jego rodzice czasami go odwiedzają, ale bardzo rzadko bywają u niego w mieszkaniu. Wiedzą że często ma gości, ale nie wiedzą że aż tylu i "często" znaczy w tym przypadku zawsze. On nie chce ich wyprowadzać z błędu. Czasem lepiej jak wszystkiego nie wiedzą. I w tym momencie całkowicie przyznaję mu rację. Moi rodzice również nie mają zielonego pojęcia gdzie obecnie jestem, co robię i co zwiedzam. Przekonani są że siedzę spokojnie we Wrocławiu. Oboje się śmiejemy. Tylko że on jutro musi się z nimi zobaczyć na mieście, więc z rana będziemy musieli sobie jakoś sami poradzić :)
Dla nas-gości cała sytuacja była niezmiernie ciekawa. Oczywiście padło pytanie o to kto do niego najczęściej przyjeżdża, na jak długo, czy nie ma nigdy problemu. Na koniec padło najciekawsze pytanie. Z doświadczenia jakie zdobył przez ten okres czasu, którą narodowość wspomina najlepiej i przyjmuje najchętniej. "Tak jak wszyscy powszechnie twierdzą, ja również podzielam ich zdanie, że Latynosi są fajni, ale nie najfajniejsi. Owszem są rozrywkowi, zrelaksowani, po prostu tak jak każdy naród z kraju o łagodnym klimacie. Ale nikogo tak dobrze nie wspomina jak Polaków". Powiedział to z własnej nie przymuszonej woli i to zanim dałam mu Żubrówkę. Tak, to mnie całkowicie zaskoczyło. Byłam jedyną Polką w całej grupie, więc wszystkie oczy skierowały się na mnie a mi nie pozostało nic innego jak poskromić ciekawość "A to ciekawe, dlaczego?". Otóż okazało się że Polacy, których gościł, a zdarzało się dość często są niezwykle sympatyczni, weseli, optymistyczni, ciekawi świata i ludzi. Nie są rozpieszczeni. Z nimi można porozmawiać na poważne tematy ale można również dobrze się bawić. Podróżują w różny ciekawy sposób. Nie narzekają, bo dla nich jest ważne to co przeżyją, a nie wygody. Giannis próbował znaleźć argumenty takiej postawy w naszej historii. Przez lata żyliśmy w bardzo trudnych warunkach więc przyzwyczailiśmy się że każde dobro i radość trzeba odczuwać jak najsilniej. "Cenię was nie tylko za to co przeszliście w przeszłości, ale za to jakimi fajnymi jesteście ludźmi". To było bardzo miłe, szczególnie że przywraca wiarę w ludzi, w mój naród. Usłyszałam coś co mnie niezwykle zaskoczyło, aczkolwiek nie powinno, bo sama mam podobne doświadczenia. Nie miałam jednak porównania w stosunku do innych nacji.
Nagle wstaje, bierze coś ze stołu i każdemu rozdaje. Dostaliśmy klucze do domofonu. Tłumaczy, że czasami może być problem z otwarciem, ale żeby się nie przejmować i próbować do skutku. Klucz do mieszkania jest natomiast pod wycieraczką. Mamy się nie martwić, gdybyśmy zgubili ten od domofonu. Często się to zdarza, więc on i tak regularnie dorabia kolejne.
Gdy już wszyscy zapowiedziani goście przybyli i gdy już wszyscy się odświeżyli ruszyliśmy na miasto w międzynarodowym składzie: Francuzi, Amerykanie, Czesi, Niemka. W sklepie na dole zaopatrzyliśmy się w niezbędne produkty. Po drodze zatrzymaliśmy się coś przegryźć i ruszyliśmy na skałki przy Akropolu, skąd roztaczał się cudny widok Aten nocą. Siedzieliśmy, piliśmy, śmialiśmy się, po prostu świetnie spędzaliśmy czas. Rozmawialiśmy o swoich podróżach, przygodach, krajach, a on o swoich gościach. Gdy skończył się już cały alkohol postanowiliśmy ruszyć w miasto, gdzieś potańczyć. Część wróciła do mieszkania. Warto jest wspomnieć, że dotarcie z Akropolu do mieszkania zajmuje około 10 minut spacerkiem.
Giannis uprzedził nas że Ateny o tej porze roku są opustoszałe. Wszyscy, którzy mogą wyjeżdżają na wyspy. Nic zresztą dziwnego, też bym wolała siedzieć w spokojnej zatoczce na słońcu. W związku z obecnie panującą tendencją, nie mieliśmy problemu z przeludnionymi klubami. I w tym właśnie miejscu przypomniał mi się wieczorny spacer po Kos...
Giannis nie zabawił z nami zbyt długo w klubie, gdyż musiał wracać przywitać nowego gościa. No tak, on wrócił bez problemu, bo znał drogę, w przeciwieństwie do nas. Nam zajęło to zdecydowanie więcej czasu. Na szczęście noc była bardzo ciepła i błądzenie uliczkami starego miasta w środku nocy to sama przyjemność. Gdy udało nam się wreszcie dotrzeć w okolice Akropolu, reszta drogi już była w miarę prosta. Trafiliśmy!
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (12)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
regattapl
Renata Kowalczuk
zwiedziła 4% świata (8 państw)
Zasoby: 41 wpisów41 0 komentarzy0 101 zdjęć101 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
01.01.1970 - 01.01.1970
 
 
18.07.2009 - 09.08.2009